środa, 26 kwietnia 2017

Rodzę co drugi, trzeci dzień

Każda kobieta w ciąży może wyrecytować listę standardowych pytań, z którymi spotyka się na każdym kroku. Wśród nich jest jedno, które spędza mi sen z powiek: 

"B   o   i   s   z       s   i   ę       p   o   r   o   d   u   ?"

Zawsze lekko odpowiadam tak samo: 

"Nie, ja nawet o tym nie myślę. Gdzieś odsuwam tę myśl od siebie." 



Czyżby już w tej odpowiedzi kryła się moja podświadomość, która sugeruje mi, że "gdzieś odsuwam od siebie", czyli ta myśl jest we mnie mimo mojej woli? Za pewne gdybym była wolna od tej myśli to nie śniłoby mi się, że rodzę. A ten sen nachodzi mnie co drugi, trzeci dzień. Co na to Freud?!?Zygmunt pewnie by mi powiedział: "Madzia, nie świruj. Przyznaj przed samą sobą, że jednak się boisz." 

Ehh...

Rodziłam już w lesie, w drodze do szpitala na ulicy, w samochodzie, w domu, na sali porodowej, będąc perfekcyjnie przygotowana i nie mając jeszcze nic dla maluszka, w towarzystwie gapiów i w samotności, itd., itp. Ale jasne, dalej twierdzę, że w ogóle nie myślę o porodzie. 
W snach przerobiłam już wiele scenariuszy, a jeszcze pewnie wiele przede mną. Zazwyczaj w tych snach nie towarzyszy mi ból, więc można by pokusić się o stwierdzenie, że ból nie jest przyczyną mojego strachu. W takim razie co jest zapalnikiem moich sennych "koszmarów"?

Chciałam sprawdzić, czy poród jest wymieniany wśród najbardziej stresujących sytuacji życiowych. Najpopularniejszymi badaniami na ten temat jest kwestionariusz dwóch psychiatrów Tomasa Holmesa i Richarda Rahe`a. Dzięki niemu powstała lista najbardziej stresujących wydarzeń w życiu. I o dziwo nie ma na niej porodu. Paradoksalnie jest na niej "zostanie ojcem". O mamo! A Ty kobieto ani trochę się nie stresujesz?!? Na serio natura tak to sprytnie przemyślała, że w momencie rozpoczęcia akcji porodowej wraz z wodami odchodzi stres? No jakoś nie chce mi się w to wierzyć, ale ok - jeszcze nie rodziłam, czas pokaże. 

Pocieszam się, że nie mieszkam w Peru, gdzie mężowie przejmują całkowicie rolę kobiety rodzącej. Leżą, odczuwając dolegliwości porodowe, krzyczą wniebogłosy, a kobieta w pozycji stojącej, milcząc rodzi. Po porodzie wszyscy składają gratulacje mężowi, który rozpoczyna sześciotygodniowy okres połogu, a po trzech dniach świeżo upieczona mama pracuje już w polu. Mam nadzieję, że ja jednak trafię na wybraną salę porodową, pod opiekę mojego lekarza, będę mogła drzeć ryjka, w razie potrzeby dostanę znieczulenie, a R. będzie mnie wspierał trzymając moją rękę. No chyba, że jednak wody odejdą mi na Radzie Polski i urodzę na oesie albo w samochodzie w drodze z jakiegoś zadupia do szpitala. Ale jakie będą wspomnienia! Na pewno to opiszę na blogu - macie moje słowo. Chyba, że szybsze będą gazety;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz